Pies z listy ras agresywnych – czy trzeba się go bać?

Teoretycznie na posiadanie zwierząt z tzw. listy psów agresywnych, wymagane jest pozwolenie pod groźbą kary aresztu lub grzywny. Od lat toczy się na całym świecie dyskusja nad zasadnością tworzenia tego typu list. Na całe szczęście coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że jest to niepotrzebne stygmatyzowanie psów oparte na fałszywych przesłankach.

Dlaczego fałszywych? Ponieważ statystyki na temat pogryzień wyciąga się na po podstawie suchych danych, które nie odzwierciedlają wszystkich przypadków, a jedynie te, które wymagały interwencji rozmaitych służb. Co więcej, nie zestawia się takich wyników z obliczeniami dotyczącymi innych zagrożeń (np. ze strony ludzi czy sprzętów domowych). Więcej na ten temat można poczytać w książce Janis Bradley “Psy gryzą, ale balony i kapcie są bardziej niebezpieczne”.

Z badań opartych np. o raporty policyjne czy szpitalne można najczęściej wyczytać, że psy, które poważnie gryzą ludzi należą do dużych ras (chociaż czasem pojawiają się w takich zestawieniach też JRT, pudle, buldożki francuskie, shih tzu, a nawet YST), ale poza tym nie można nic więcej powiedzieć, ponieważ w każdym przypadku pogryzienia należy brać pod uwagę wiele czynników.

Dlaczego psy gryzą?

Czynniki, które wpływają na ryzyko ugryzienia przez psy (nie tylko dużych ras):

  • stopień socjalizacji z ludźmi-wiek odstawienia od matki (i wynikający z niego stopień samokontroli emocji)
  • sposób szkolenia i postępowanie w domu (wychowanie)
  • ew. złe traktowanie (przemoc, brak zaspokojenia potrzeb behawioralnych i/lub bytowych)
  • jakość nadzoru nad psem (np. w obecności dzieci)
  • zachowanie ofiary (np. drażnienie psa, nieumiejętne obchodzenie się z psem)
  • ew. predyspozycję genetyczną (np. potomstwo lękliwych lub agresywnych rodziców może być predysponowane do takich zachowań)
  • stan zdrowia (np. ból obniża próg pobudliwości na bodźce

Mam nadzieję, że swego rodzaju “gwoździem do trumny” dla wszelkich zestawień ras psów uznawanych za niebezpieczne stanie się artykuł Kathleen Morrill i in. p.t. “Ancestry-inclusive dog genomics challenges popular breed stereotypes” opublikowany w kwietniu b.r. w Science. Bardzo ważnym wnioskiem z tego badania, opartym na analizie DNA 2155 psów jest to, że rasa psa nie ma znaczenia w przypadku takich cech jak próg agonistyczny, czyli tego jak łatwo pies zareaguje w przypadku zadziałania bodźca, który zwierzę odbiera za zagrażający lub sprawiający dyskomfort.

W ogóle rasa psa w pewnym stopniu odpowiada jedynie za 9% psich zachowań, z których najwyraźniejsza jest zdolność do poddawania się szkoleniu (tu przodują owczarki belgijskie malinois, wyżły węgierskie krótkowłose i oczywiście border collie), a także niezależność (w tym przypadku pierwsze miejsce na podium zajmuje basset hound, a za nim alaskan malamut i shiba inu…). Co ciekawe, znaleziono 11 regionów genomu wyraźnie związanych z niektórymi zachowaniami psów, jak np. skłonność do wycia, przyjacielskość wobec ludzi czy aportowanie zabawek, jednak te cechy nie są związane z konkretnymi rasami (chociaż oczywiście mogą być dziedziczone).

Odpowiadając na tytułowe pytanie – czy każdy nadaje się na opiekuna takiego psa jak rottweiler? Nie, nie każdy, podobnie jak nie każdy w ogóle nadaje się na opiekuna psa lub innego zwierzęcia. Ale to już zupełnie inny temat.